Profesor Mojżesz Schorr - człowiek postępu     

Strona głownaŻycie za życie

Życie za życie

 Tamara Schorr poświęciła życie, ratując wnuki. Popełniła samobójstwo 17 kwietnia 1944.Ostatnia ofiara Pani Schorr

Hillel Zajdman, Ha- boker” 10.05.1945, Paryż

Mieszkaliśmy, 300 pozostałych przy życiu polskich Żydów w hotelu Bassis w Vittel. W hotelu przeznaczonym specjalnie dla nas. Na warunki życia nie można było zbytnio narzekać, francuskie hotele są ładne i wygodne. Z Ameryki, za pośrednictwem Czerwonego Krzyża, otrzymywaliśmy wiele paczek. Święto Pesach w 1944 roku spędziliśmy nieźle.
W poniedziałek, po Isru Hag, 17.04.1944 rozeszły się pogłoski: „Drzwi zostały zamknięte”  (wejście do hotelu było zamykane na noc, ale rankiem otwierano je). Ciarki przeszły po nas wszystkich. Przybyliśmy tu z Polski. Rozumiemy co to oznacza. W głowie kołacze się myśl, która wielokrotnie powracała w Warszawie: „blokada…”. Panika wybucha wśród Żydów w hotelu. Pojawił się oficer gestapo i oznajmił, że zostaniemy przewiezieni do „innego obozu”. Dokąd? Na razie nikt nie wie. Pytamy, rozważamy, aż na podstawie racjonalnych opinii dochodzimy do prawdy. Pada straszne słowo „Drancy”.
Dostaliśmy rozkaz: spakować się do trzeciej godziny, wyruszamy jutro rano. Zaczynamy pakować rzeczy, niektórzy nerwowo, inni obojętnie. Przybywają gestapowcy i kontrolują zawartość pakunków. Wieczorem, kiedy wszystko już prawie spakowane, poczucie strachu nasila się z minuty na minutę. W nocy nikt nie zmrużył oka. Rozmawiamy, wymieniamy opinie, lecz brak nadziei jest coraz bardziej wyraźny.
Rankiem już ubrany, leżałem na łóżku, obojętny i przepełniony uczuciem bezsilności, kiedy nadszedł przyjaciel i oznajmił mi: „Pani Schorr popełniła samobójstwo”. Udaję się szybko na trzecie piętro, gdzie znajdował się jej pokój. Drzwi otwarte, a pani Schorr leży na łóżku bez znaku życia. Nim zdążyłem się otrząsnąć, przybyła kolejna wiadomość: znów samobójstwo. Córka pani Schorr, Felicja Cohen wyskoczyła przez okno z czwartego piętra (…) Słychać głosy wołające o pomoc i spazmatyczne krzyki. Staram się oddalić, aby nie słyszeć tych głosów i nie widzieć. Później, kiedy ukryłem się w piecu w piwnicy (…)
(…) Także w Vittel, w obozie kontynuowała pani Schorrowa swoją pracę społeczną. Wychowywała nie tylko swoje wnuki, ale także inne dzieci żydowskie z obozu. Kiedy przybyłem do Vittel z Kampani, przygnębiony i załamany, bez chęci do pracy, wymogła ode mnie pani Schorr lekcje języka hebrajskiego dla dzieci uczących się w obozowej szkole.(…)
(…) Pani Schorr nie popełniła samobójstwa w chwili psychozy czy rozpaczy. Zrobiła to w pelni świadomie, w oczywistej intencji. Wiedziała co spotka wygnańców do Drancy. Pragnęła uratować swoich trzech wnuków. Zdecydowała wraz z córką Felicją Cohen popełnić samobójstwo, aby dzieci, jako pozbawione opieki sieroty, pozostawały w Vittel. Wieczorem, przed samobójstwem, przygotowała pani Schorr dzieciom piękne ubranka. Wyczyściła buty i nawet postawiła przy ich łóżkach śniadanie. (…)b_150_208_16777215_00___images_artykuly_prasa.jpg
Pani Tamar Schorr zostawiła list do komendanta obozu:”Wraz z córką odchodzę z tego świata. Nie mamy już siły cierpieć dalej. Zdecydowałyśmy zadać sobie śmierć. Pozostawiam troje, pozbawionych opieki, wnuków:dwóch synów mojej córki i zięcia Maxa Cohena, obecnie przebywającego w Londynie ( w załączeniu adres) oraz syn mojej córki i mojego zięcia Artura Millera, przebywających obecnie w Nowym Jorku ( w załączeniu adres). Zwracam się do Pana  z ostatnią prośbą o pozostawienie dzieci w Vittel, a kiedy będzie wymiana uwięzionych cywili pomiędzy Ameryką, Anglią a Niemcami, proszę o przekazanie ich rodzicom. Tamara Schorr.”

Przed  śmiercią poleciła dzieciom i wnukom, aby byli dobrymi Żydami. to był cały jej testament. Zawsze marzyła, że resztę życia spędzi w Palestynie, a jej mąż będzie profesorem uniwersytetu w Jerozolimie. Nie wiedziała, że zmarł..(…)

 

Pożegnalny  list Feli
do Soni i Artura napisany przed tragedią



Fela, córka Mojżesza Schorra, przeżyła próbę samobójczą.20.04.1944
Sonieczko, siostrzyczko jedyna i Tuśku,

Chciałam Wam powiedzieć w chwili pożegnania, że bardzo za wami tęsknię, bardzo was wszystkich kochałam, Ciebie Sonieczko, Otusia, Ludwisia, Alonkę i także Ciebie Tuśku.
Mama bardzo cierpiała, ale trzymała się dzielnie, zawsze podtrzymując mnie na duchu. Dziś wyjeżdżamy z Vittel w nieznane. Jesteśmy spokojne, w pełni opanowane.
Dzieci były słodkie, kochające. Piotruś, najgrzeczniejszy z całej trójki, o dobrym sercu, czuły, moje trzecie dziecko. Starannie się nim opiekowałam i bardzo marzyłam o chwili, kiedy Ty Sonieczko podarujesz mi, jako zadośćuczynienie, wolne od dzieci najbliższe pięć lat. Lecz na moje nieszczęście wynika, że znajdę wytchnienie, ale ( luka w liście) innego rodzaju.
Te lata minęły w nie najgorszych warunkach, martwiliśmy się szczególnie o tatę, ale w tej chwili także i to się skończyło. Jeśli to możliwe, pocieszcie najdroższego ze wszystkich tatusia. Irka, była dla nas jak boska opieka. Max ma wobec niej wielki dług wdzięczności. Jestem trochę na niego zła, ale wybaczam mu jego zaniedbania.
Piszę swój ostatni list w chwili gdy, jest godzina 9:00, o godzinie 11:00 odchodzimy. Sonieczko, Tobie na pocieszenie szepczę do ucha, że była (luka w liście) przez trzy lata. Mały przykład dostaniesz, kiedy Mila przekaże Ci list A. Jeśli zrezygnujemy z życia, po wojnie opowie Ci co nas spotkało. Całuję wszystkich, kochanego tatusia, w głowę. Życzę wszystkim odrobinę szczęścia w życiu i, od czasu do czasu, pamiętajcie (luka w liście) lecz wygląda na to (luka w liście)..

Wasza Siostra F.


Irka – Irka Kamińska, przyjaciółka Feli i jej męża, która mieszkając w tym czasie w Francji okazała wielka pomoc.
Mila – ona także (chrześcijanka) była więziona w Vittel, gdzie zaprzyjaźniła się z Felą.